Forum  Strona Główna



 

Miasto jak miasto.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 21:57, 30 Sie 2007    Temat postu: Miasto jak miasto.

Na początku, chciałabym powiedzieć, że to coś jest do dupy. Wielkiej dupy. Boże, mam taką wielką ochotę się rozpłakać... Wywalić to do kosza...

Tytuł chyba nie pasuje do niczego. Więc jeżeli będziecie mieć jakieś propozycje co do niego, napiszcie w komentarzu.

Nie zrażać się długością...
Lola.

Miasto jak miasto.

Miasto jak miasto. Zwykłe, ponure, a w dodatku zalewa je fala nienaturalnych deszczy, które przybyły tu z północy kraju. Gdzieś w oddali majaczy zamek, fabryka i ludzie z parasolami w dłoniach. Gdzieś niedaleko centrum handlowego krąży matka z niemowlęciem na rękach, ochraniając go swoją kurtką przeciw deszczową i wyszukując wzrokiem swojego męża. W końcu zauważa go przy niebieskim samochodzie o nieznanej marce. Uszczęśliwiona podbiega do niego i szybko ukrywa siebie, i dziecko w aucie. Wspaniały kadr do malowania.
Miasto jak miasto. Wszędzie jakieś bardziej znane lub mniej ulice, pomniki znanych ludzi w środku największego parku, jakaś dwójka całujących się nastolatków pod drzewem. Niezważających na pogodę, na to, że przygląda im się starsza pani z pod jedynki i wymachuje ostrzegawczo paluchem. Co z tego, że jutro, będzie o ich czynie wiedziało całe społeczeństwo starszych pań? Przecież one też były młode. „Ależ to były inne czasy!” – Zaczną wołać, zakrywać swoje zaczerwienione policzki pod jedwabne chusty lub szale, które noszą na szyi. Kolejny kadr, kolejne pociągnięcia ołówkiem, kolejna kartka z rysunkiem spada na ziemię, obijając się o swoją siostrę.
Miasto jak miasto. Ma swoje tajemnice, sekretna miejsca i trzyma za zębami sprawy wagi państwowej. Ona czuła się właśnie jak taka miejscowość. Znana, lecz tak naprawdę mało, kto ją zna. Zwiedzana, lecz niezauważona. Wysłuchana, lecz zapomniana. To, dlatego tak bardzo kochała Lipsk. Starała się go poznawać – wszystko, co było tylko z nim związane. A wszystko nie tylko uwieczniała w swojej pamięci – przede wszystkim na śnieżnobiałych kartkach papieru kupionych w pobliskim papierniczym. Zawsze służył z pomocą jej ołówek. Ale to nie było wszystko, czego potrzebowała. Najważniejsza w tym momencie – gdy tworzyła – była potrzebna wyobraźnia, która podpowiadała jak coś ma ująć. Gdzie co dodać, by uwiecznić ją jak najbardziej realistycznie.
Miasto jak miasto. Miało swoje wady lub też zalety. Być może jedną z takich była szkoła przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic. Typowa rejonówka, gdzie chodzą razem kumple z podwórka czy dziewczęta z jednego bloku. Nasza artystka też tam chodziła. Niechętnie. Nie, dlatego, że nie lubiła się uczyć czy coś w tym rodzaju (choć za lekcjami nie przepadała). Po prostu…
Miasto jak miasto. Zwykłe, ponure, a w dodatku zalewa je fala nienaturalnych deszczy, które przybyły tu z północy kraju. Gdzieś w oddali majaczy zamek, fabryka i ludzie z parasolami w dłoniach. Gdzieś niedaleko centrum handlowego krąży matka z niemowlęciem na rękach, ochraniając go swoją kurtką przeciw deszczową i wyszukując wzrokiem swojego męża. W końcu zauważa go przy niebieskim samochodzie o nieznanej marce. Uszczęśliwiona podbiega do niego i szybko ukrywa siebie, i dziecko w aucie.
Idę powoli, ostrożnie stawiając stopy i rozglądając się wokół. Tyle jest tu ciekawych rzeczy! Angielka wychodząca ze swoim pieskiem na krótki spacer, chłopcy, którzy próbują nauczyć się nowego tricku na desce. Nie przeszkadza im w tym deszcz, tak jak mnie. Zresztą… Ja nawet lubię deszcz. Jest taki obmywający, łagodzący… Wszystko wydaje się dużo lepsze. Stara droga, sklep z burą wystawą czy rozpadający się przystanek autobusowy.
Och, przystanek… Prawie bym go przeszła. Zwykle budzą mnie z letargu odgłosy śmiechów, chichotów i rozmów, lecz dzisiaj nikogo tu nie zastałam. Spojrzałam szybko na rozkład jazdy autobusu. No tak, moje szczęście. Okazało się, że zmienili godziny odjazdów. Na pewno nie zdążę na pierwszą lekcję, jednakże postanowiłam poczekać na kolejny transport w trzech ścianach z dachem. Nagle usłyszałam krzyki. Wyraźnie dochodziły z za krzaków rosnących nieopodal. Ciągnięta nieopisanym uczuciem, zaczęłam się podkradać. Cicho, leciutko, na samych palcach, aby się nie zdradzić. Rozsunęłam lekko gałęzie drzewa.
- Co ty sobie Kaulitz wyobrażałeś?! Że wszystko zostanie ci wybaczone raz na zawsze? Mylisz się! Wiedziałam, że mnie zdradzasz. Od samego początku. Pamiętasz tą Samarę czy Szantę? To była moja kumpelka. Chciała zobaczyć, czy będziesz mi wierny. – Pokręciła głową. – Sam nie wiesz, w co się pakujesz. Sam nie wiesz.
Rzuciła w niego czymś małym, świecącym. I znikła. Jak mgła rozpłynęła się w powietrzu. Jego mina była obojętna. Poobracał jeszcze chwilkę przedmiot w dłoni a potem schował go do kieszeni bluzy.
Ciekawa jestem, co się stało? Pomyślałam. To, że ta dziewczyna zerwała z nim było dość oczywiste, lecz bardziej moje myśli nasunęły mi się ku myśli, czy on faktycznie taki jest. Maczo na pokaz. Nie wierzyłam w to w głębi serca, że mógłby być taki bezuczuciowy. Przecież nawet raz go przyłapałam, jak pocieszał brata. Ba, nawet go na końcu przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. I żeby się nie martwił, bo on na to nie pozwoli. Potem przez dłuższy czas zastanawiałam się, o co mogło im chodzić. W końcu, by wyrzucić zbyt wiele emocji (i myśli) mieszających mi się w głowie, narysowałam ich portret. Tak, jak ich zapamiętałam. Z braterską miłością wypisaną na twarzy. Przez dłuższy czas zastanawiałam się, czy by im przypadkiem tego nie dać. Ale nie mogłam podejść do nich, ot tak. Wymyśliłam, że na lekcji muzyki wsunę Tomowi dzieło do futerału. Plan się powiódł, a po lekcji mogłam obserwować zdziwioną minę chłopaka z dredami.
- Co ty tutaj robisz? – Wystraszyłam się. Otrząsnęłam z moich „kolorowych migdałów” i spojrzałam w piwne oczy. Uścisk spowodowany jego rękami w okolicy szyi, uniemożliwiał mi normalne oddychanie.
- Czekam na autobus – wychrypiałam – Nie wiedziałam, że zmienili rozkład jazdy.
Nie puścił jej.
- Widziałaś, co się tam stało. Odpowiedz!
Nie odpowiedziała. Przez brak tlenu, paraliżujący strach i walkę samą ze sobą. W sumie nie potrzebował odpowiedzi.
- Powiedz coś komuś. Piśnij, choć słówko o tym, co tu widziałaś, a obiecuję, że dostaniesz jeszcze większy koszmar w szkole, niż teraz masz.
Puścił szyję i nie odwracając się, odszedł w przeciwną stronę. Automatycznie chwyciłam się za bolącą część ciała, gwałtownie wciągając powietrze. Byłam obolała, zmarznięta i marzyłam o łóżku. Tato, dlaczego…?

Miasto jak miasto. W nocy oświetlone milionami kilowatów ciągnących przez lampy, telewizory, komputery. Zwłaszcza w taką pogodę, niesprzyjającą wieczornym spacerom lub wyjściom do pubów.
Ja natomiast, jako narrator powiem, że macie już kawałek opowieści za sobą.

Dziewczyna przestała malować już jakiś kwadrans temu. Skończyła jej się wena, a po za tym była dość zmęczona. Wkładała swoje szkice i malunki do zielonej teczki. Wszystkie były spakowane, lecz jeden pozostał. Podniosła go.
Niemożliwe…
A czy aby na pewno?

Za minutkę, może dwie miała rozpocząć się kolejna lekcja – wf. Do sali musiałam tylko pokonać schody i krótki korytarz z dużymi oknami. Spieszyłam się, torba mocno napierała mi na ramię. Była znoszona, gdzieniegdzie dziurawa. Lecz jakby to moja matka ujęła, że „nie ważne jest to, jak to coś wygląda, tylko, jaką ma wartość”. Oczywiście, nie mówiła tu o pieniądzach, tylko sentymencie, jakimś wydarzeniu. Przywiązaniu. Ta kostka należała jeszcze do mojego ojca, zanim…
Poczułam, jak moje nogi się plączą, nogawki od długich spodni się zawijają i padam jak długa na schody. Zjeżdżam i ląduję na środku marmurowej posadzki. Nikt się nie odezwał. Nikt. Nagle, wszyscy w jednym momencie zaczęli się śmiać. Na całe gardło, każdy jak najgłośniej. Żadna z osób nie pomyślała o tym, że mogło mi się coś stać.
Dzwonek. W ciągu parunastu sekund dziewczyny i chłopcy rozeszli się do klas. Na matematykę, chemię czy biologię. Tylko ja zostałam jak sierota na środku. Prawda była taka, że byłam typową niezdarą. Kubki leciały mi z rąk, nie zauważałam wszystkiego, co powinnam…
Syknęłam głośno. Ból w okolicy prawej nogi nie pozwalał mi racjonalnie myśleć. Ledwo przytomna doczołgałam się do ściany, podniosłam się na rękach i usiadłam w pozycji pionowej. By łatwiej byłoby mi się utrzymać, dotykałam plecami zimnej ściany.
Kroki. Zbawienie lub przekleństwo. Co tym razem?
Zaczepiście – Syknęłam pod nosem. Szedł nie kto inny niż Kaulitz. Stary Kaulitz. Po ostatniej przygodzie z tym towarzyszem pozostał mi siny ślad na szyi, dlatego od tamtego czasu noszę arafatkę. Ciągle. Nawet w domu, żeby matka nie zauważyła. Za bardzo by się czepiała. Wiem o tym.
Odszedł – Pomyślałam z ulgą. I nie zauważył mnie. Zaraz… Wraca! Do cholery, on wraca! No to koniec. Koniec.

Miasto jak miasto. O tej porze każdy przyzwoity człowiek śpi. Santa nie odstawała w tym zakresie od reszty społeczeństwa. Lecz jednak miejsce… Podłoga nie była dobrą materią do spania. Wiedziała o tym, lecz to jej umysł spłatał jej takiego figla. Umysł. W dłoni nadal trzymała rysunek. Kreski, namalowane w pośpiechu. Przytulającego ją Kaulitza. Z własnej woli. Jak przyjaciel, kumpel którego nigdy nie miała. Niesamowite?
Stałam na czubkach palców, w moich glanach. Nie było to zbyt łatwe, o nie. Dopiero wyciągli mi nogę z gipsu. Zaraz, gdy wróciłam do domu, matka zawołała lekarza, widząc moją siną i zapuchniętą nogę. Kość była złamana w trzech miejscach. Na szczęście tylko w tylu. Podobno mój upadek mógł zakończyć się dużo gorzej. Ale jak to się mawia: Głupi ma zawsze szczęście.
Próbowałam przyczepić ogłoszenie o szkolnym konkursie muzyczno – wokalnym, w którym nagrodą było wydanie dema na skalę państwową. Poprosiła mnie o to nauczycielka od muzyki – starsza i grubsza pani, niezwykle miła, i uprzejma. Mimo to, że nie byłam jakimś fanatykiem tego rodzaju zainteresowań, uwielbiałam przychodzić na zajęcia dodatkowe, konkursy i inne rzeczy organizowane z jej pomocą. Zawsze znalazło się dla mnie miejsce.
Spojrzałam na datę. Za tydzień, o osiemnastej w sali gimnastycznej. Przyjdę, na pewno.


Miasto jak miasto. Po wypoczynku jasnych promieni, a pracy granatu nieba i świecących gwiazd, pora na słońce. By uchyliło się z nad horyzontu, pokazało ludziom nadzieję. Być może na lepszy humor, rozwiązanie trudności. A wiadomo, że z „uśmiechem wszystko załatwisz”.
Santa powoli budziła się ze snu. Mrugnęła powiekami raz, dwa, dopiero za trzecim otworzyła je całkowicie. Wyciągnęła się jak kotka, podnosząc ręce wysoko jakby chciała dotknąć… Poręczy łóżka.
- Dzień dobry. – Mruknęła sama do siebie, gdy przechodziła obok dużego lustra, zajmującego całą ścianę jej malutkiego pokoiku. Udawała się do łazienki, by trochę się obudzić pod strumieniami letniego prysznica i aromatycznego żelu o zapachu drzewa sandałowego.
Kopnęła kapcie leżące na progu i wyjrzała na korytarz. Najprawdopodobniej nikogo w nim nie było. Leniwie powłóczyła się do upragnionego pomieszczenia. Weszła do środka, a następnie zamknęła zamek.
- Cudownie. Zapomniałam włączyć światła. – Mruknęła sama do siebie i usiadła na sedesie.

O dziwo, dotarłam na czas – Mruknęłam sama do siebie i poprawiłam spadającą arafatkę. Stałam przed białym, lecz trochę odrapanymi drzwiami bez numeru, prowadzące do pomieszczenia. Nie zastanawiając się nad niczym dłużej, wparowałam – wręcz niegrzecznie – do środka. Z daleka zauważyłam różne sprzęty przygotowywujących się do występu kapel. Przeszłam przez środek sali i podeszłam do nauczycielki.
- Och, jednak znowu do nas zawitałaś. – Przywitała mnie staruszka i kazała usiąść na jednej z tych długich, drewnianych ław ustawionych pod samą ścianą, by nie przeszkadzać grupom w swoim show. Grzecznie wypełniłam polecenie.
O ile normalnie na takich pokazach coś się działo, to o tyle całe to „zebranie” było wyjątkowo nudne. Na szczęście pozostały już tylko dwie kapele – Santremes i Devlish. Bardzo szybko minęła piosenka pierwszego z wymienionych.
- Teraz Devlish – usłyszałam głos jednego z członków komisji – Czterech chłopców. Bill wokal, Tom gitara elektryczna, Georg basowa, Gustav perkusja.
Zaczęli grać. Jak oczarowana wpatrywałam się w ich ruchy, słuchałam piosenki. Nie zastanawiając się długo, chwyciłam rysownik leżący mi pod stopami. Dotknięcie szpicem kartki i… Szybki ruch dłonią z pierścionkiem. Drugi. Trzeci. Dziesiąty. Gdy tylko utwór zakończył się, mogłam podziwiać efekty. Toma ze skupieniem grającego na swoim Gibsonie, Gustava którego prawie nie widać z za perkusji, Georga który odchyla się do tyłu i Billa w długim płaszczu, wpatrującego się w nicość. Tak… To był naprawdę piękny obraz.
Gdy uchwyciłam badawcze spojrzenie Czarnego, szybko schowałam rysunek do teczki. - Jeszcze ci go kiedyś dam, nie martw się. – Szepnęłam sama do siebie.


Kilka lat później. Gdzieś w centrum.
Miasto jak miasto. Być może takie określenie wszelakich innych miast byłoby prawdą, ale to… Paryż. Dupa – to było jedyne określenie przychodzące na myśl dziewczynie. Na szczęście, dzięki tłokowi na ulicach spowodowanych wcześniejszym przybyciem Tokio Hotel i późniejszym koncertem, udało jej się prześlizgnąć niezauważenie na koniec miasta. Oparła się całym ciałem o metalowe ogrodzenie.
- Nie mogę, nie… - Szeptała jakby w amoku, co chwilę dotykając prawej kieszeni z lekka podartej kurtki.
- Nie… - Poddała się. Walka przegrana. Game over. I niestety, nie ma przycisku „restart”. Dlaczego? Może wszystko stałoby się… Łatwiejsze? Każdy… Każdy… Mógłby zrobić coś, o czym marzył. Skrycie lub nie. Wahała się jak wahadło. Raz w stronę prawego miejsca, a raz lewego. Sama nie wiedziała jak postąpić. Rozum podpowiadał jej całkiem inaczej niż serce… Serce… Wiedziała, że przez nie wpadła w obłęd. Ale… Wiedziała. Choć chwila brązowych tęczówek jej wszystko zrekompensuje.
Wyjęła telefon z kieszonki spodni.
- Na Picassa siedem, tuż przy hali proszę.

Słońce dziś świeciło mocno i wysoko, ponad koronami drzew. Ptaki śpiewały lub – jak kto woli – świergoliły między sobą o dzisiejszej pogodzie. W parku, nad jeziorem, było wyjątkowo przyjemnie. Gorąc z powietrza mieszał się kojąco z podmuchami bijącymi o tafli jeziora. Roślinki z pniami, ruszały swoimi „głowami”. Śliczne miejsce. Śliczny rysunek.
Chodź sama się do tego nie przyznawałam (lecz wiedziałam to z opinii innych), lubiłam być perfekcjonalistką w każdym calu. A to, co rysowałam, musiało oddawać moje uczucie. Stan, w którym się znajdowałam. I istotnie, jakby na to nie spojrzeć… Chyba tak było.
Dlatego po raz kolejny kolejną zamalowaną kartkę wrzuciłam do zielonego pojemnika na psie odchody. Nie miałam kompletnie weny, pomysłu… Wszystko uważałam za bardziej niż idiotyczne. Każdy minimetr mojego nieudanego dzieła.
Rzuciłam notatnik na trawę i sama na niej się położyłam. Słońce trochę mnie raziło w oczy, więc wygrzebałam z kostki okulary przeciwsłoneczne. Takie zwykłe, kupione za dychę w kiosku. Mimo to, służyły mi już dłuższy czas. Wpatrywałam się w niebo, na chmury. Dziś były wyjątkowo różnokształtne. Słoń z krzywą trąbą, tygrys w kropki…
Najpierw zauważyłam oko, potem nos. Usta, czoło, uszy, a po chwili całą twarz.
- Kaulitz…


Miasto jak miasto.
- Dziękuję panu bardzo. – Dziewczyna podziękowała taksówkarzowi, a następnie spojrzała na halę. Było tylko pięć minut do rozpoczęcia koncertu, więc wszyscy byli już w środku. Pobiegła szybko do bramek nie zważając na to, że wiatr targa całym jej ciałem i odciąga w bok. Że znów pada deszcz, uniemożliwiając mi patrzenie.
- Zdążyłaś w ostatniej chwili! – Usłyszała po chwili głos za sobą, gdy po sprawdzeniu biletu, czym prędzej pognała do budynku. Na szczęście.
Wrzawa ogarnęła jej cały umysł od początku, gdy tylko barczysty ochroniarz miał zaprowadzić ją do wyznaczonego miejsca w sekcji vipów. Na hali było momentami tak głośno, że musiała zatykać sobie rękami uszy.
Zaczęło się. Światła rozbłysły, zielony promień został skierowany na scenę. Emocje. Wrzawa. Krzyk. Śpiew. Gitara. Perkusja.
Pierwsza piosenka, druga, trzecia… Tak, na na na… Pięć, dziesięć, pół godziny… Koniec, a może nie? – Zachichotał.
Odleciała. Do nieba, do jej Toma. Do wspomnień, marzeń, razem przeżytych chwil. Do świata, gdzie wszystko… Wszystko jest takie, jakby chciała.
Lecz zanim uderzyła głową o posadzkę, zauważyła błysk. Błysk mlecznego spojrzenia.
~*~
Obudziłam się w karetce. Lekarz, stojący nad mną, uśmiechnął się przyjaźnie.
- Co się stało? – Mruknęłam. Głowa dalej mi pulsowała, a ja ledwo, co widziałam na oczy.
- Zemdlałaś. Nadmiar emocji.
Rozejrzałam się dookoła. Pełno było tu przyrządów ratujących życie, bandaży, opatrunków, leków i zastrzyków. Aż kipiało sterylnością.
- Mogę już iść?
Głupie pytanie. Nawet nie odpowiedział, tylko podbiegł do kolejnej dziewczyny leżącej na noszach.
~*~
Miasto jak miasto. Okryte tysiącami żółtych lamp, zielonych, czerwonych... Nadające temu wszystkiemu urok. Taki prawdziwy. Niewymuszony... Idealny...
Oglądał to wszystko z podziwem w oczach. On! Tom Kaulitz. Podrywacz, łamacz niewieścich serc... Osoba, której nie powierzyłoby się nawet rybek. Był taki... Niegodny zaufania. Raz był, a raz tylko bywał... Czy był w tym jakiś logiczny sens? Nie, nie było. Otóż starszy z braci miał dość szumu wokół swej osoby. Męczył go nawet głupi występ z playbacku na gali. A przecież kiedyś potrafił godzinami grać na gitarze! I dalej czuć tylko emocjonalne rozleniwienie i rozluźnienie, a nie bolące ramię. Kiedyś tak było... Lecz dziś...
- Tom, autografy. - Szepnął młodszy. Dredowłosy zerwał się z miejsca i pobiegł za resztą grupy.
Ten sam widok. Kilkadziesiąt dziewczyn - niektóre nawet roznegliżowane - czekały na podpisy swych idoli. Jak mógłby im odmówić?
Mógłby. Gdyby tylko nie Jost obserwował każdy ich ruch. Czasem czuł, jakby ten mężczyzna był ich całodobową nianią. A on, tak po prostu, martwił się o ich karierę. I wydawać by się mogło, że dba tylko i wyłącznie o rankingi popularności albo pieniądze, które z pewnością lądowały w dużych sumach na jego koncie. Przez te dwa, trzy lata nauczyli się, że to nie tylko bezduszny producent. To osoba, która ma żonę, dwójkę dzieci i czwórkę podopiecznych. I każdego kocha na swój indywidualny sposób.
- Dla kogo? - Zapytałem machinalnie.
- Dla, dla... Santy.
Spojrzałem szybko na kartkę, którą podsunęła mi dziewczyna pod nos. W tym momencie mój świat się zatrzymał. Serce przyspieszyło bicia. Spojrzałem na nią. Oczy takie same, nos, usta... Tylko fryzura inna.
- Saki! Saki! - Krzyknąłem w stronę ochroniarza - Wpuść tutaj natychmiast tą dziewczynę!
~*~
Uśmiechnęła się po wypowiedzeniu przez niego tych słów. Cieszyła się! Cholernie, gdyby tylko mogła, eksplodowałby.
- Boże... Nie wierzę... - Oparła czoło na kracie oddzielającej fanki od zespołu, a rękę tuż obok.
- To uwierz... Kochanie... - Położył swoją dłoń na jej.
Nikt nie wiedział co w tym momencie działo się w umysłach tej dwójki ludzi. No... Może oprócz brata Toma, opierającego się o czarnego vana i przyglądającemu się całemu wydarzeniu z uśmiechem na ustach...
Ale ci! To tajemnica.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:37, 30 Sie 2007    Temat postu:

ha! 1. idę do łazienki i potem przeczytam - jak nie zasne przed kompem. i zedytuję Smile


edit:

no to tak:
po 1. zasnęłam wczoraj z nosem na klawiaturze, mniej więcej w połowie postu.
po 2. hmmm... może teraz na temat opowiadania.
po 3. no więc:
po 4. na wstępie stwierdzam, że chwilami trochę mi sie źle czytało. jakoś nie mogłam się skupić na tekście i momentami odpływałam myślami w nieznane. nie zatraciłam się bez reszty w treści, jak to zwykle u mnie bywa przy naprawdę dobrych opowiadaniach. ale to było na początku mojego czytania. z każdym zdaniem coraz lepiej mi się czytało i gdy doszłam do momentu, gdy dziewczna wsiadała do taksówki nareszcie wczułam się w sytuację.
po 5. co do samego pomysłu: nie był mega orginalny, ale znów nie jakiś tam oklepany. podobał mi się watek z tymi portretami.
po 6. w skali 1-10 za ogólne wykonanie daję:
7
a za pomysł: 6


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez manisha dnia Pią 22:09, 31 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FuckYou
Poczatkujący



Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piekła...

PostWysłany: Pią 19:55, 31 Sie 2007    Temat postu:

Yyy...

No nie wiem...

Mi sie osobiście nie podobało.

Sorry, vinetu, ale...

Fuck zawsze jest szczera.

"Zardzewiała przyjaźń" była lepsza!

;*;*;*;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 13:27, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Manisha: Pomysł, wiem, niezbyt oryginalny. I miał w sumie być taki od samego początku. Przejechałam się na pewnej osobie i być może dlatego pisałam o czymś takim...

FuckYou: Rozumiem, że ci się nie podoba i dzięki za szczerą opinię. Wiem, że to nie jest jak "zardzewiała przyjaźń". Ja po prostu nie umiem pisać tego wszystkiego tak lekko... I zamiast opisywać sytuacje, zacząć opisywać uczucia. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale opisywanie emocji zaczęło mnie męczyć. A pozostaje zawsze porównywanie... "Zardzewiała" była moim pierwszym a zarazem dobrym dziełem. Zawsze liczę się z tym, że kolejne opowiadanie, mimo, że opowiadające o czymś innym będzie porównywane do tego, który zapoczątkował dobrą passę...

Następnym razem postaram się napisać coś... Innego.


Lola.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:34, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Rozumiem. Ja też czasem piszę jakiej krótkie teksty, gdy chcę sobie coś uporządkować lub odreagować jakąś sytuację.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 13:47, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Tak... Być może to dodałam, żeby jakoś zamknąć ten rozdział i nie wracać do niego więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:25, 01 Wrz 2007    Temat postu:

ja wszystkimi tekstami zawalam mojego bloga. xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 20:16, 01 Wrz 2007    Temat postu:

No ba... A ja go zawiesiłam i dupa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:48, 01 Wrz 2007    Temat postu:

a ja o dziwo jeszcze nigdy tego nie zawiesiłam. bo miałam kilka innych wcześniej, ale podzieliły los twojego, a potem w chwili emocji poszły z dymem. a ten się trzyma twardo. xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 9:54, 02 Wrz 2007    Temat postu:

Mój też się trzyma... A właściwie to robię od miesiąca nową szatę, ale jest tak kopnięty ostatnio onet, i jeszcze mam tyle blogów (całkiem niepotrzebnych) na tym adresie, że muszę to wszystko uporządkować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:16, 02 Wrz 2007    Temat postu:

albo mi się wydaje, albo masz nowego bloga? bo coś w podpisie widzę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 16:16, 02 Wrz 2007    Temat postu:

Tia, nawet nie wchodź, bo znając mnie zaraz go skasuje jak nie będę miała weny pisać opowiadanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:24, 02 Wrz 2007    Temat postu:

widziałam tylko początek, ale jak się rozkręcisz, to cię będę gnębić Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 8:32, 03 Wrz 2007    Temat postu:

Gnębić? xD Dobra, zgadzam się xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:58, 07 Wrz 2007    Temat postu:

no co? gdzie 2 odcinek??? czyżby strajk?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 20:42, 07 Wrz 2007    Temat postu:

Drugi odcinek chyba będzie w niedzielę xD Jak go napiszę... Bo to co wtedy stworzyłam, było raczej do kitu xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:40, 08 Wrz 2007    Temat postu:

nie gadaj głupot, bo był bardzo dobry. Very Happy i czekam na następny. znów cię zaatakuję komentarzem w najmniej oczekwianym przez ciebie momencie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 20:54, 10 Wrz 2007    Temat postu:

Ale ja już się nie boję. Kwadratowy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manisha
Poczatkujący



Dołączył: 10 Lip 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:38, 12 Wrz 2007    Temat postu:

zebyś sie nie zdziwiła, jak cię zaatakuję! a co z nową notką? szkoła nie pozwala?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
.Areis
Poczatkujący



Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:34, 12 Wrz 2007    Temat postu:

Zaczynam od mojej ulubionej części pod tytułem błędy. xD


Cytat:
starsza pani z pod jedynki


spod


Cytat:
Dopiero wyciągli mi nogę z gipsu.


wyciągnęli

Było też gdzieś jakieś z za (zza powinno być) i gdzieniegdzie brakło mi przecinka, ale wybacz, nie potrafię znaleźć teraz tych fragmentów.


Było bajecznie. Masz fantastyczny styl, każde zdanie to poezja.
Podobało mi się, jak to wszystko poskładałaś. Przemiany w zachowaniu Toma. Tak, to było coś. I zdania wytłuszczonym drukiem! Były genialne.


Cytat:
Niegodny zaufania. Raz był, a raz tylko bywał...


Należy Ci się za to jakieś pisarskie Grammy. xD


Pozdrawiam serdecznie.
Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 22:29, 12 Wrz 2007    Temat postu:

To "z pod" jest jednym z moich nałogów. Nauczyłam się tak pisać przez worda, gdzie są dwie poprawne wersje: z pod i spod. Pisarskie Grammy? Nie. Na pewno nie. Jest wiele innych osób, które piszą dużo lepiej od mnie. I cieszę się przede wszystkim, że ci się podobało.


No i witam na forum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin