Forum  Strona Główna



 

na dłużej niż na zawsze.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nouvel_
Poczatkujący



Dołączył: 29 Gru 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zamkniętych drzwi.

PostWysłany: Sob 16:26, 19 Sty 2008    Temat postu: na dłużej niż na zawsze.

Moja pierwsza jednoczęściówka. Wiem, że daleko jej do doskonałości, ale postanowiłam wrzucić to tutaj i zobaczyć, jak mnie ocenicie. Proszę o konstruktywną krytykę. Tylko nie rzucać we mnie pomidorami^^.

Tło muzyczne – RH+ „Nadzieja”
[url= [link widoczny dla zalogowanych]


Siedziałam późnym popołudniem nad brzegiem jeziora, gryząc źdźbło zielonej, soczystej trawy. Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały delikatnie moją twarz, ukrytą pod kaskadami czarnej grzywki. Rękami obejmowałam kolana, kołysząc się do przodu i do tyłu, a głowę oparłam na ramionach. Na skórze nóg miałam gęsią skórkę, bo byłam tylko w krótkich spodenkach. Ale nie interesowało mnie to. Mogłabym nawet zamarznąć tutaj. Przynajmniej byłoby szybciej, może mniej by bolało…

Było mi źle.
Cholernie źle.


Patrzyłam otępiałym wzrokiem w zielonkawą toń wody, która nieznacznie drgała, gdy jakaś mała rybka przepływała tuż pod jej taflą. Lubiłam to miejsce. Zawsze, gdy chciałam być sama przychodziłam tutaj. Nad to niewielkie jezioro. Siadałam na brzegu i wiedziałam, że nikt niepowołany tu nie przyjdzie. To bo było tylko moje miejsce. Tu płakałam, gdy było mi źle, tu szukałam pocieszenia.

A dziś?
Dziś już nie ma nic.
Nie ma marzeń.
Nie ma planów.
Ale za to jest zakręt.
Nie był wcześniej oznakowany.
Nie przygotowałam się na jego nadejście.
Pojawił się tak nagle i niespodziewanie.
Stoję na środku drogi i nie potrafię ruszyć dalej.
Boję się.
Boję się…


Od strony drzew zerwał się chłodny wiatr, niosąc ze sobą wilgotne, dające orzeźwienie, powietrze znad wody. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, ale nie zważałam na to. Zatraciłam się w nicości, nie czułam, nie myślałam, nie chciałam niczego.

Jak daleko jeszcze mam, by sięgnąć dna?

Z otępienia wyrwał mnie dźwięk telefonu.

Nie, nie odbiorę.
Chcę być sama.
Sama w swoim smutku i beznadziejności.
Sama w chwili, gdy świat zwalił mi się na głowę.
Tak jest lepiej.
Samej walczyć z losem i przeciwnościami, a potem mieć świadomość, że dokonałam tego samodzielnie.
Ale tym razem tak nie będzie.
Nie uda mi się.
Nie zdążę.


Rozłączyłam połączenie, wciskając czerwoną słuchawkę, nawet nie patrząc na kolorowy wyświetlacz, kto próbuje się ze mną skontaktować. Wyłączyłam aparat, rzucając go gdzieś w zieloną trawę.
Po raz pierwszy w życiu zapomniałam o innych. Zapomniałam o przyjaciołach, o znajomych ze szkoły, aktorach z grupy teatralnej. Zapomniałam nawet o Thomasie.

Dziś dla mnie liczyłam się tylko ja.
Ja i moje problemy.
Ja i czas, który mi został.

Z każdą sekundą zostawało mi coraz mniej życia.
Każda minuta odbierała mi 60 sekund szczęścia.
Z każdą godziną byłam bliżej tej ostatniej.
Miałam 17 lat i umierałam.


Przekręciłam się na kolana, pochyliłam głowę i oparłam ją na prawej, wychudzonej dłoni. Czarne kaskady długich włosów przykryły mi twarz, a po policzkach zaczęły spływać pojedyncze, słone łzy, zostawiające mokre ślady na skórze. Łzy bezradności i zrezygnowania. Nikt jeszcze nie wiedział. I nikt się nie dowie. Odejdę niespodziewanie dla otoczenia, z uśmiechem na ustach. Taką mnie zapamiętają. Może to będzie letnia, gwieździsta noc, albo słoneczne, upalne popołudnie… Odejdę, żeby żyć.
Nie ruszałam się, nie musiałam się obracać, ale czułam, że ktoś idzie w moim kierunku. Od zawsze ludzie dziwili się, że słyszałam dokładnie każdy szmer i najcichszy szept.

Niewidomi słyszą lepiej od innych.
W takim razie czego nie zobaczyłam kosztem słuchu?
Czy miłość można usłyszeć?
Czy trzeba ją najpierw zobaczyć, żeby jej doświadczyć?


- Wiedziałem, że cię tu znajdę. – odezwał się głos tuż nade mną. – nie musiałam czynić żadnego ruchu w celu sprawdzenia, kto stoi obok. Znałam ten głos na pamięć. To ten głos żartował ze mną przez tyle lat, to ten głos pocieszał mnie po nieudanym spektaklu, w końcu to właśnie ten głos dawał mi bezpieczeństwo i był schronieniem.

Czy wiedziałam o tym wcześniej?

To czego szukasz daleko przez całe życie, znajduje się tuż obok. Zdajesz sobie z tego sprawę, gdy wracasz po długiej podróży z wielkim bagażem doświadczeń.

I mam go zostawić?

Zamknęłam oczy i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam, żeby przyszedł i patrzył jak walczę sama ze sobą. Jak gasnę. Chciałam odejść bez pożegnania. To by mniej bolało. A teraz muszę powiedzieć. Pożegnać się. Rozstać się na zawsze. Muszę powiedzieć o wszystkim.

Kucnął koło mnie i objął ramieniem. Nie zapytał co się stało; wiedział, że mu powiem, jak będę chciała. On nigdy mnie do niczego nie zmuszał. I dzięki temu stał mi się taki bliski. Był mój. Tylko mój. Był moim najlepszym przyjacielem.
- Cicho, już dobrze. Nouvel, słońce, nie płacz, proszę. – Szeptał mi do ucha, kołysząc delikatnie kruche ciało.
- Thomas… - na chwilę przestałam szlochać, podniosłam głowę, żeby zaczerpnąć powietrza, a on swoją dłonią starł z policzka ślady łez.
- Tak? – Zapytał ufnie, nie zdając sobie sprawy, z tego co usłyszy za chwilę. Może myślał, że znów nie wyszło mi coś w teatrze, albo pokłóciłam się z koleżanką. Tylko, że ja z takich powodów nie płacze. Nie tak. Nie w taki sposób. I on o tym dobrze wiedział.

Gdy chcesz mi powiedzieć, coś, co mnie zniszczy, powiedz to jak najpóźniej. Daj mi chociaż jedną chwilę szczęścia więcej.

- Umieram… - szepnęłam i z powrotem wtuliłam się w jego pachnącą, niebieską koszulkę. Czułam, że jego serce zaczęło nienaturalnie szybko bić, a jego ciało jeszcze mocniej przylgnęło do mojego, jakby bał się, że za chwilę już mnie nie będzie przy nim. Że stanę się aniołem.
- To nieprawda. Dlaczego kłamiesz?! Powiedz, że to jest głupi żart. Powiedz, Nouvel, powiedz. – Odchylił głowę do tyłu, patrząc z bólem w moje błękitne tęczówki. – Powiedz, że to kłamstwo, proszę.
Niechętnie oderwałam się od niego i zmusiłam się, żeby wstać. Stojąc czułam się silniejsza. Muszę wzbić się ku niebu nad nadszarpniętych skrzydłach. Odwróciłam się do niego plecami, a ostatnie promienie słońca rozświetliły moją zmęczoną twarz.

Zwróć twarz ku słońcu, a cienie zostawisz za sobą.


- zostało mi 4 miesiące… - powiedziałam cicho, ledwie ruszając ustami, ale te słowa było słychać w każdym zakątku, przenikały serce i raniły duszę do krwi. – słyszysz?... 4 miesiące… Chodzę z bombą zegarową w głowie, która w każdej chwili może wybuchnąć… Umieram. Powoli, ale skutecznie. Z każdą chwilą jest mnie coraz mniej. Nie chcę tego. Nie chcę… - głos zaczął mi się łamać, a dolna warga nieznacznie drgała.

Stała w swojej bezradności. Zagubiona w otaczającym świecie.
Bez nadziei.
Bez bezpieczeństwa.
Bez miłości.


Obróciłam się i utkwiłam w nim mój wzrok. Czułam, że moje powieki są ciężkie i ledwo udaje mi się je otwierać po każdym mrugnięciu. Ale nie zamknę ich. Nie teraz. Dopiero za 4 miesiące. Ale dziś chcę cię widzieć. Chcę nauczyć się ciebie na pamięć. Zabiorę twój obraz ze sobą. Gdziekolwiek to będzie, zawsze będę cię miała przed oczami duszy.
Dzielił nas metr, może dwa. Ale dla mnie to były miliony lat świetlnych. Przepaść; mogłoby się wydawać, że nie do pokonania. Nie do przebycia.
Mimo woli zacisnęłam ze wszystkich sił powieki, chcąc zatamować wypływające z oczy łzy.

Skoczyć,
Skoczyć zostawiając za sobą wszystkie problemy.
Znaleźć Eldorado.
Albo otworzyć oczy i żyć dalej.
Bądź silna. Otwórz oczy. Nie tchórz.
A świat znów wytryśnie fontanną barw.
Specjalnie dla ciebie.


Nie wiem, ile czasu upłynęło. Może to była godzina, kwadrans, a może kilka słonecznych sekund. Podszedł do mnie i odgarnął mi włosy całkowicie przysłaniające twarz, chwycił za podbródek i uniósł go do góry, zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. Owszem, jakby za jego rozkazem uniosłam głowę, ale nie potrafiłam zmusić się, żeby spojrzeć na niego. Utkwiłam wzrok z zachodzącym słońcu.

Mamy coś wspólnego.
Ja i to słońce.
Obydwoje chylimy się ku końcowi.


- Patrz na mnie. – rozkazał - Nouvel, spójrz.
Zmęczone, zapłakane tęczówki skierowałam w jego kierunku. Powoli wędrowałam wzrokiem od jego szyi, zatrzymując się na lekko uchylonych, popękanych ustach, śmiesznie zakrzywionym nosie, a na koniec ostatkami sił utkwiłam w nim swój wzrok.

Kochałeś od dawna te dwie oceaniczne głębie i dlaczego jej tego nie powiedziałeś?
Dlaczego?
A teraz już nie ma ratunku.
Ona gaśnie.
Za niedługo zostaniesz sam.
Wrócisz do domu, albo usiądziesz na waszej ławce.
I tęsknota cię zabije.
Bóg dał ci czas i szansę, której nie wykorzystałeś.
Drugiej już nie będziesz miał.
Chyba że… może za 100 lat.
W kolejnym życiu znajdziesz ją.


Czułam się, jakbym nie spała całą wieczność. Byłam tuż przy nim, jakby oderwana od własnego ciała. Gdy przyciągnął mnie do siebie i zaczął gładzić mój lodowaty policzek, aby go rozgrzać swoim ciepłem, nie stawiałam oporu. W tym momencie potrzebowałam tylko ciepła i bliskości. Potrzebowałam tylko jego. Niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej, ogrzewając ją ciepłem swojego przyspieszonego oddechu i zaczął wodzić pełnymi ustami po skórze, osuszając ją z łez. Poddałam się temu całkowicie. Każdy jego dotyk działał jak lekarstwo, którego żaden lekarz nie był z stanie mi przepisać. Co z tego, że mojego ciała nie da się uleczyć, skoro moja dusza właśnie doznała uzdrowienia? Wlewał we mnie nowe pokłady siły i energii. Dotykał mnie łapczywie, jakby na zapas, bojąc się, że w każdym momencie mogę uciec. Rozpłynąć się w wieczornej mgle.

Czas daje nam szansę.
Szkoda że czasami jest już za późno.


Oderwał się ode mnie, ale nie zwiększył odległości między naszymi ciałami.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. – usłyszałam gorący szept, a jego suche usta ocierały się o moje. – Musiałem cię stracić, żeby zdać sobie sprawę z tego, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie ważne co się stanie, ja zawsze będę przy tobie. Nawet gdy będziesz Tam, a ja tu. Sercem zawsze będę z tobą.
- Całuj mnie jeszcze. I bądź. – szepnęłam bezgłośnie, po raz kolejny chłonąc jego usta. Po prostu jego całego.

Ona i on.
Mieli siebie przez tyle lat, ale odnaleźli się gdy jest już za późno.
Gdy tykający zegar nieubłagalnie odmierza koniec.


*****
notka dodana drugi raz z powodu problemów technicznych na forum.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nouvel_ dnia Sob 16:28, 19 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shadow
Przyjaciel:)
Przyjaciel:)



Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 1324
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z miejsca, w którym jestem tylko ja.

PostWysłany: Sob 21:28, 19 Sty 2008    Temat postu:

Jak już pisałam poprzednio - bardzo mi się jednoczęściówka podobała Smile)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nouvel_
Poczatkujący



Dołączył: 29 Gru 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zamkniętych drzwi.

PostWysłany: Sob 23:21, 19 Sty 2008    Temat postu:

a ja po raz kolejny dziękuję.
czuję, że się powtarzam. a nie lubię tego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin