Forum  Strona Główna



 

Kolejny kieliszek

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Etinette
Przyjaciel:)
Przyjaciel:)



Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 543
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:33, 01 Kwi 2008    Temat postu: Kolejny kieliszek

Witam serdecznie, Etinette powraca wreszcie po, przyznam długiej nieobecności na forum, z nowym i odmiennym tworem... mam nadzieję, że się spodoba

Kolejny kieliszek, którego zawartość przy każdym przechyleniu wirowała mieniąc się w nikłym świetle odcieniami czerwieni wraz z głębokim burgundem i domieszką karminu. Ponowne zderzenie rozpalonych warg z cieczą o lekko cierpkim smaku. Wszystko po to by zapomnieć, utopić swe pragnienia i ukryte myśli w otchłani alkoholowego niebytu, choć przecież to nie podobne do niego, do tego, którego zawsze mają za idealnego.
Umysł powoli poddawał się otumaniającej mieszance, a w głowie zaczynało nieprzyjemnie szumieć. Nic jednak nie mogło wyrwać z serca tego niechcianego uczucia, jakie doszczętnie go spalało. Nie potrafił zagłuszyć wyrzutów sumienia przed zakazaną miłością ani też pozbyć się jej, bo to było jak wyrzeknięcie się własnej duszy, części samego siebie.
Bezradnie rozejrzał się po pustym, skąpanym w mroku pokoju, w którym od dłuższego czasu siedział. Paznokciami wystukiwał jakiś nieznany rytm na grawerowanym szkle, aż odrzucił je słysząc głuchy dźwięk uderzenia i widząc rozsypane naokoło odłamki. Westchnął głośno przymykając zmęczone powieki, a z kącików jego oczy mimowolnie wypłynęły łzy pozostawiając czarne smugi na policzkach.
Nie umiał znaleźć rozwiązania z tej sytuacji, nie mógł rozkazywać sercu, które uparcie skażało przepływając, krążącą w jego organizmie krew tak niepojętą tęsknotą rozpalającą wciąż na nowo jego zmysły. To trwało już tak niewyobrażalnie długo, a początek tego szaleństwa, na jakie skazał go los przyszedł nagle, całkiem niespodziewanie burząc jego dotychczasowe przekonania. Tkwił tak skąpany w bezradności, gdzieś na skraju czasu, między snem, a jawą. Rzeczywistość przytłaczała go pozwalając, aby doszczętnie wyniszczony zmuszał się nadal do ukrywania swych emocji w nocnej poświacie, do udawania człowieka, jakim już od dawna nie był.
Dokładnie pamiętał tamten dzień i lęk, jaki go opanował, gdy zdał sobie sprawę z tego, że jedyne ukojenie przed nieszczęściami i upokorzeniami, których doznawał przynosił mu brat, jego bliskość oraz te dreszcze, jakie przebiegały wzdłuż jego kręgosłupa, gdy delikatnie opuszkami palców przesuwał pocieszająco po jego ramieniu. Wtedy to przerażony własną reakcją uciekł z jego hotelowego pokoju. Usiadł na parapecie okna i śledził nieobecnym wzrokiem krople deszczu powolnie przemierzające szybę. One wydawały się tak czyste, nieskalane, chciał stać się jedną z nich i jak one podążyć wyznaczoną ścieżką do kresu. Przy łzawym akompaniamencie rozszalałego wiatr i cichego stukania oznaczającego śmierć pojedynczych wodnych kryształków wmawiał sobie, że powodem są tylko jego niestabilne nerwy, ale rozedrgane ciało stanowczo zaprzeczało temu, jakoby miało to minąć.
I nie minęło. Gdy blondyn zbliżał się o krok za daleko wariował przeklinając własną słabość. Myśl, że musiał się powstrzymywać przed pokazaniem mu, jaka bitwa toczy się w jego wnętrzu zabijała go. Gdy tylko ich ciała stykały się przez przypadek, dłonie natychmiast zaczynały niebezpiecznie drżeć, a oddech nienaturalnie przyspieszał. Kolejne piosenki śpiewane dla niego, o nim i przy nim coraz mocniej rozrywały strzępy wysnuwanych niegdyś marzeń. Ten ciężar, jaki na nim spoczywał powoli strącał go w czeluść całkowitej rozpaczy. Odizolował się od swojego bliźniaka, otoczył wytworzonym ze zwątpienia murem, przez który nie dopuszczał go do siebie. Został całkiem sam, ale i to nie umniejszyło ogromu jego problemu. W końcu poddał się tracąc resztki nadziei. Ratował pozostałą między nimi więź, choć cierpiał wiedząc, że Tom jest obok, jednak cały czas zbyt odlegle, a nigdy nie stanie się dla niego tym, kim pragnął, aby był.
Głęboko wciągnął w płuca powietrze przesycone zapachem zatruwającego go grzechu, którego możliwość odkupienia nigdy nie zaistnieje. Cisza wokół gwałtownie zamieniła się w krzyk winy, jaki wpłynął do jego podświadomości krążąc w niej jak nieustające echo. Bezsilnie wstał z jedwabnej, białej pościeli, która kusiła swą niewinnością zamkniętą w najczystszej ze znanych barw. Powoli wyszedł z pomieszczenia stopami stąpając po miękkim dywanie by zniknąć za szklaną przesłoną i mgłą, która przesłoniła go, gdy wstąpił na balkon. Nagle stał się niewidzialny w gęstej mieszaninie wytworzonej naokoło niego. Jeden z miliona innych, zagubiony w gonitwie po sukces, zaginiony i nieodnaleziony. Mocno zacisnął dłonie na chłodnej, metalowej barierce, pozwalając by włosy swobodnie unosiły się i plątały w dowolnym tańcu, któremu rytm nadawały kolejne porywiste podmuchy muskające jego twarz. Wychylił się nieznacznie przymykając powieki jakby zastanawiał się czy powinien wykonać ten ostateczny krok, dać się pokonać, przegrać walkę, jednocześnie przynosząc sobie wyzwolenie. Gdy przestąpił jeszcze trochę poza granicę rozsądku poczuł na swoich ramionach ciepłe, silne dłonie, które lekko się zsuwały, aż po jego palce by w końcu objąć go mocno w pasie i przyciągnąć do siebie.
- Bill? – tuż przy jego uchu zawirował tak boleśnie znany mu głos, a jego skórę omiótł gorący oddech. Nie zareagował, a jedynie drgnął nieznacznie. Jego dotyk i obecność wręcz go spalały
- Czemu mnie unikasz? – dobiegło go jeszcze najtrudniejsze pytanie. Nie otworzył oczy, nie przeniósł wzroku na bliźniaka. Chciał zachować odpowiedź głęboko w własnego umysłu, bo była zbyt haniebna. Spuścił tylko nieznacznie głowę, a atmosfera między nimi wydawała się pełna napięcia. Próbował odchylić się, uciec jak zawsze, ale jedyną drogą była przepaść miasta przed nim, a Tom nieubłaganie przyciskał go do siebie, niemal w geście obronnym.
- Wcale nie czuję się dobrze, gdy od ciebie odchodzę… samotnie jestem tak bardzo zakłamany, ale tak musi być… – wyszeptał w końcu niedosłyszalnie, jak gdyby w transie. Jego palce nieprzerwanie kurczowo obejmowały balustradę, ale zasłona, jaka niedawno była jego zabezpieczeniem znikła. – Zostaw mnie… ja nie zasługuję na ciebie… istniejesz w moich snach, wyobraźni, umyśle… tam jesteś mój, nikt nie może mi ciebie wydrzeć… ale tu… tu zaczyna się rzeczywistość… i nigdy nie będziesz mój… nie mogę cię mieć – mówił cicho drżącym, zanikającym głosem. Nie doczekał się żadnych słów i gotów był po tym wyznaniu przekroczyć ostatnią granicę do śmierci. Nie zdążył tego jednak uczynić. Skutecznie odciągnęło go od tego szybkie szarpnięcie, a później palec na jego ustach, zastąpiony po chwili niepewnym dotykiem rozgrzanych warg. Na ten jeden moment pozwolił, aby kierowało nim to, co od tak skrywał. Ten pocałunek przerodził się w czułą, przepełnioną desperacją pieszczotę. Gdy jego bliźniak odsunął się nieznacznie ogarnął go niedosyt, a jednocześnie osiągnął swoje rozgrzeszenie, bo pokusili się o to samo zło dzieląc je między siebie. Spojrzał w jego czekoladowe tęczówki by kolejny raz móc powtórzyć rozkoszne doznania sprzed chwili, całkowicie chłonąc bliskość Toma. Nim to spostrzegł razem opuścili balkon chroniąc się przed wścibską otchłanią miasta w jego przyozdobionym w noc pokoju siadając na jedwabnej pościeli. Utonęli całkowicie w swojej tęsknocie, w doskonałości, jaką dawał im ten wzajemny żar obcowania ze sobą.
- Zróbmy to… to droga do bram naszego nieba… lub na samo dno piekła – szepnął czarnowłosy, gdy dłonie brata poznawały gładkość jego skóry.
Tak też się stało. Wszystko nagle przestało istnieć, a oni wypełniali pustkę, jaka dotąd w nich gościła. Każdy gest i słowo w czasie tego szaleństwa ich zmysłów przepełniało było nie tylko palącym pożądaniem, ale miłością: zakazaną, lecz w tym też tak prawdziwie dojrzałą. Palce niecierpliwie, a jednak czule poznawały wilgotne od potu ciała, z delikatnością usuwając gorące łzy. Słodka, okupiona bólem jedność otulona ich przyspieszonymi oddechami i równym rytmem bicia serc. Gdy pierwsze promienie słońca rozjaśniały ciemność zamierającej pory spoczynku zastały ich przeżywających apogeum swego szczęścia i dosłyszały krzyk wyczekiwanego w napięciu spełnienia nierealnych dotąd snów, które stało się niebiańskim przekleństwem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola
MODERATOR.



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 1905
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 22:08, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Szczerze?
Bardzo dziwne. Niby takie twincestowe, ale takie nie do końca...
Niby coś było tam takiego fajnego, ale takie nie do końca..

Nie mogłam odnaleźć się w tekście. Za długo tego nie robiłam...?

Lola.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin