Forum  Strona Główna



 

Moc kreacyjna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wixu
Poczatkujący



Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:33, 22 Lis 2008    Temat postu: Moc kreacyjna

Witajcie, moje pierwsze opowiadanie tutaj. Ten tekst został napisany na wypracowanie z języka polskiego. Proszę o komentarze.

„Na początku było słowo. Tak to wszystko się zaczyna, jeśli chodzi o Biblię. Mitologia wtrąca swoje trzy grosze, twierdząc, że to nie słowo było najpierw, a chaos. Ile źródeł, tyle wersji. Wszystko jednak sprowadza się mniej więcej do tego samego – do boskiego strzelenia palcami i wyszeptania „stwórz się”. Kurczę, ile to bym dał, żeby chociaż przez jakiś czas mieć taką moc kreacyjną. Kto o tym nie marzy? Chyba tylko skończony idiota. Mieć pewną władzę i wykorzystać ją do swoich potrzeb to chyba największy dar, jaki mógłby być nam podarowany. Chociaż nie, tak na dobrą sprawę to głupie. I nielogiczne zarazem. Co stałoby się z naszym światem gdyby każdy miał możliwość w jego zmianę? Sam popiół. Prędzej czy później jakiś idiota z wielkim ego wystrzeliłby przeklętą bombę termojądrową na Stany Zjednoczone, a ci w odwecie wymyśliliby coś jeszcze głupszego. Tak, ludzie jednak są bezmyślni. Ale co jeśli tylko ja miałbym taką boską moc? Ciekawa perspektywa, doprawdy” – rozmyślałem w całkowitych ciemnościach. Zawsze tak mam, że zastanawiam się nad całkowicie abstrakcyjnymi tematami w chwilach spokoju. Takie już moje dziwactwo.
- Budzik włączony, minęła godzina szósta! – zawył metaliczny głos w ciemności i kontynuował dalej – Tryb wstawania włączony.
Zapaliły się wszystkie światła, szczególnie trzy czerwone punkciki nad moją głową, które miały za zadanie mnie rozbudzić.
- Muszę wywalić ten cały sprzęt, tylko mnie wkurza, a wydałem na niego całe dwadzieścia kredytów. – mruknąłem wpół nieprzytomnym głosem. Usiadłem na łóżku i wziąłem do ręki okulary. – Tak, teraz znacznie lepiej. - Poprawiłem pokrętłem ostrość, wyłączyłem wszystkie czujniki regulacji poziomu i inne niepotrzebne mi w tym momencie bzdury. Rozejrzałem się po pomieszczeniu: Ściany wyłożone były metalową skorupą, które wyglądały naprawdę nędznie, a w kącie stało biurko, na którym leżały stosy papierów. Po przeciwnej stronie zaciągnięte były zasłony, za którymi czaił się jeden z najohydniejszych widoków w ludzkich dziejach.
- Rozsunąć zasłony – odparłem zachrypniętym głosem. W chwilę potem jakieś mechanizmy szczęknęły głośno i moim oczom ukazało się wielkie niebo, na tle którego majaczyły zarysy wielkich budynków i pojazdów, którymi właściciele spieszyli się do pracy. „Jaki ten świat plugawy. Wszystko jest takie brudne, matowe, bez połysku. I te przeklęte pojazdy! Odkąd odkryli ten kosmiczny napęd, wszędzie roi się od tych latających kup złomu, które wyją mi koło mojego mieszkania. Cholera, to dwudzieste piąte piętro, wyżej nie możecie latać?”, zacząłem mówić sam do siebie. W moim przypadku rozmawianie ze swoją osobą wchodziło w skład codziennego wstawania.
Odwróciłem się na pięcie, podszedłem do łóżka i wcisnąłem przycisk zamykający. W chwilę po tym miejsce na którym spałem wsunęło się w ścianę i mieszkanie zyskało trochę miejsca. Mój wzrok poszukiwał kluczyków. Natrafiłem na nie: leżały koło elektronicznego kalendarza, który wskazywał 21 czerwca 2992 rok. Tuż pod datą majaczyły literki „Nie zapomnij! Dzisiaj musisz zawieźć swój samochód do warsztatu na przegląd! Jesteś zapisany na godzinę siódmą!”.
- Cholera, jeśli chcę zdążyć na czas, muszę się pośpieszyć. – mruknąłem i pospieszyłem do wyjścia.
Drzwi rozwarły się przede mną, poczym zamknęły. Koło nich na wysokości klatki piersiowej wisiała mała konsolka, w którą wpisałem swoje prywatne hasło zabezpieczające mieszkanie.
Korytarz wydawał się ciągnąć poza jakiekolwiek granice zdrowego rozsądku. W połowie drugi zatrzymał mnie dosyć odległy sąsiad:
- Widział to pan? – sąsiad zaczął mi wymachiwać hologramem dzisiejszej gazety – Nasz burmistrz Capital City jest w poważnych tarapatach. Złapali go na jakiś przekrętach i teraz jest w areszcie.
- Nie chcę być niemiły, ale spadaj pan. Mnie polityka nie interesuje, bo to plugawa sprawa i nie ma właściwie o czym mówić – odparłem dosyć prowokacyjnym i aroganckim tonem – Przepraszam, śpieszę się – dodałem cieplejszym tonem widząc wzrok współ mówcy i minąłem sąsiada.
„Cholera, a więc ten nasz burmistrz to faktycznie był łajzą. No, no, dobrze mu tak. Niech zgnije na odludziu pracując w jakiejś kopalni wydobywającej uran gdzieś głęboko pod ziemią”.
Przyspieszyłem kroku. Wiedziałem jak bardzo trudno wepchnąć się w kolejkę, żeby sprawdzić wóz. „Jeśli nie teraz, to dopiero w przyszłym kwartale. No i ten pogłębiający się konflikt na linii ludzie-roboty. Pieprzeni niewdzięcznicy. Daliśmy im – marną bo marną, ale zawsze – egzystencję, a teraz im się praw zachciało! Obowiązków, wypłaty! Za co, do cholery? Przecież to tylko kupa złomu i nic więcej!”, rozpocząłem w drodze kolejną debatę nad stanem ekonomicznym miasta. Robotom odechciało się robienia części pojazdów bez wynagrodzenia, założyli swoje związki zawodowe i tak dalej. Po prostu jak ludzie.
Wreszcie doszedłem do swojego garażu. Otworzyłem drzwi swoim prywatnym szyfrem i moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie, które na pierwszy rzut oka nie miałoby szans pomieścić jakiegokolwiek samochodu.
- Głupie minimalizacja. Samochód! – krzyknąłem głośniej, a po chwili znów zawyły oporne tryby, jakby nie były używane od wieków. Wielki wał, który znajdował się na ścianie, przesunął się o dziewięćdziesiąt stopni i moim oczom ukazało się największe cudo… Dobrze, „cudo” to może za dużo powiedziane. Ot, po prostu najzwyklejszy samochód, jaki jest spotykany w Capital City. Cudem to był w moim mniemaniu, subiektywnym raczej znaczeniu. Na dachu pojazdu widniał żółty napis „TAXI”, który w ciemnym pomieszczeniu paradoksalnie wyglądał bardzo imponująco.
Przystawiłem klucze do zamka, ten tylko zabrzęczał i kontrolka wskazująca status samochodu zmieniła się na „Dzień dobry, proszę pana. Zapraszamy do jazdy”.
- Normalnie w tym komisie to chyba sobie ze mnie żarty zrobili. Wyraźnie prosiłem, żeby wprowadzili zdanie „Odczep się, palancie, bo jak jeszcze raz twoja ręka dotknie mojej skrzyni biegów to roztrzaskam się o najbliższą ścianę”. Banda niewdzięczników. – odparłem z uśmiechem na ustach.
Usiadłem wygodnie na siedzeniu, uruchomiłem silnik i wystawiając rękę przez szybę nacisnąłem przycisk, który przekręcił wał o sto osiemdziesiąt stopni i wystawił mnie z samochodem do tunelu startowego. Tam uruchomiłem już silnik i na pełnych obrotach wyleciałem na zewnątrz.
„Nic się nie zmienia. Te głupie fabryki zatruwają ciągle to niebo, które już teraz stało się sino-czerwone i spowija go tak gęsty dym, że trzeba ciąć drogę nożem.” Skręciłem w prawo. Malutkie znaczniki wskazywały mi na jakim poziomie mam jechać, żeby nie zjechać z autostrady. „Zawsze się zastanawiałem, kiedy oglądałem stare filmu ukazujące taką sytuację, w jaki sposób kierowcy panują nad tym, dokąd lecieć i na jakiej wysokości? Czas pokazał, że to nie takie trudne”.
Dolatywałem już na miejsce. Dobiegała godzina siódma, udało mi się. Sięgnąłem tylko do schowka po jakieś papiery, uniosłem głowę i…

- Dostaniesz moc, o której nikt nawet nie śmiał marzyć. Wypróbujesz czy władza absolutna jest taka dobra jak wszyscy myślą. W twojej krwi popłynie taka energia, która pozwoli ci się zbliżyć do bóstwa. Będziesz mógł przenosić skały, rodzić i zgładzać ludzi. Wszystko co zamarzysz. Przez trzy dni…
Kiedy dwa tygodnie później leżałem na szpitalnym łóżku wychodząc ze śpiączki urazowej, zastanawiałem się co zrobiłem nie tak. I doszedłem do wniosku, że absolutnie nic. „Jakiś idiota zjechał ze swojej drogi i uderzył we mnie na pełnej prędkości. Mój samochód przeleciał ze mną pięćdziesiąt metrów, poczym odbił się od wielkiej ściany. Niewiele z niego zostało. Ja miałem trochę więcej szczęścia… skurczybyk, mógł mnie zabić”, świdrowałem swój mózg w kółko powtarzając te trzy ostatnie wyrazy.
Po następnym tygodniu byłem już wolny. Kuracja nerwowa dała naprawdę pozytywne wyniki i po niedługim czasie poskładali mnie do kupy: dzięki małym igiełkom odbudowali mięśnie, które w przedziwny sposób pozanikały. Dostałem dużą rekompensatę, ale to mało ważne. Po wypadku mój mózg zachowywał się bardzo dziwnie. Nie wiedziałem czy to kwestia leków, czy przebytego szoku, w każdym bądź razie cały czas myślałem o tej boskiej mocy kreacji. Dzień i noc. Nie mogłem z tego powodu spać. Było mi ciężko, duszno.
Mijało właśnie południe, kiedy leżąc w łóżku obudził mnie telefon. Chwyciłem swoją laskę, którą musiałem się wspomagać po wypadku i doczłapałem się do konsoli. Włączyłem przycisk, a na ekranie pojawił się chuderlawy, starszy pan ubrany w dziwaczny fioletowy garnitur.
- Dzień dobry, proszę pana. Nazywam się Carl Johnson i jestem przedstawicielem firmy ubezpieczeniowej. Właśnie podliczyliśmy pańskie odszkodowanie za straty materialne. Naprawa pańskiego samochodu nie wchodzi w rolę, to byłaby taka duża suma, że po prostu musieliśmy panu wypłacić sumę równowartą cenie samochodu. No i oczywiście za straty fizyczne i moralne… - starszy człowiek zawiesił głos, patrząc w notes, który trzymał w dłoniach – To będzie dwadzieścia pięć tysięcy kredytów. Zostaną one przelane na pańskie konto. Życzę miłego dnia i do widzenia. – rozłączył się.
„No, dostałem wreszcie te pieniądze, ale co mi z tego? Nic nie odda mi bólu z jakim muszę patrzeć na tych idiotów, którzy nie potrafią odróżnić prawej strony od lewej. Właśnie przez takie coś o mało nie straciłem życia.”, pomyślałem i zwaliłem się na pobliski fotel.
W telewizji zachwalali właśnie jakąś kolejną wycieczkę na Marsa, jej kolonizację. Kolejny chwyt marketingowy, który miał za zadanie przyciągnąć zagubionych ludzi. Wydawało mi się to takie głupie i irracjonalne, że nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Pomyślałem: „niech no tylko spotkają na miejscu jakieś przeklęte kreatury, które pozabijają tam wszystkich”. Przełączyłem na kanał informacyjny, bo zawsze ciekawiły mnie wszystkie wiadomości, które tak naprawdę nic dla mnie nie znaczyły…
- … Wiadomość z ostatniej chwili! Nowoodkryte tereny planety Mars okazały się zamieszkane przez naprawdę dziwne postacie. Grupa turystów, która wybrała się tam, by zamieszkać, niespodziewanie zniknęła. Do tej pory nie znaleziono ich ciał. Spekuluje się, że to właśnie przez te tajemnicze kreatury… - przerwano materiał filmowy i speaker wypowiedział te kilka zdań mocno teatralnym głosem.
Przetarłem oczy ze zdumienia: „Czy to możliwe? Może ten głos, który słyszałem gdzieś we świadomości to nie jakiś szok?”, zacząłem gdybać. „Będziesz mógł przenosić skały, rodzić i zgładzać ludzi. Wszystko co zamarzysz”. Doszedłem do wniosku, że to ciekawa perspektywa. Rozejrzałem się po pokoju.
- A niech tam, spróbujmy. Pewnie niewiele to da, ale… - zamilknąłem – Chciałbym, aby pogoda z deszczowej w trzy sekundy zmieniła się w słoneczny dzień, bez jakiejkolwiek chmurki na niebie.
Wiedziałem, że to nic nie da. Odwróciłem wzrok z żalem i zająłem się czymś innym. „Co ja sobie wyobrażałem? Przecież nie jestem bogiem!”, pomyślałem. Zacząłem przeglądać elektroniczny dziennik, kiedy mój pokój zalało oślepiające słońce. Oniemiałem z wrażenia. „A więc to prawda, ktoś lub coś narzuciło mi z góry, abym sprawdził jak to jest być bogiem…”. Pierwszy raz widziałem coś takiego na oczy, ale wierzyłem. Uwierzyłem, że nie jesteśmy tylko głupimi stworzeniami, które w procesie ewolucji doszły do takiego stanu. Teraz wszystko stało się proste. Zrozumiałem. Cuda istnieją, a ja jestem tego przykładem.
Wstałem z krzesełka. Mruknąłem „niech moja noga stanie się już zdrowa”. Poczułem jakąś dziwną energię i już nie potrzebna mi była laska. Noga była jak nowa.
- Jeśli dostałem taki dar, wypróbujmy go. Sprawię, że ten świat stanie się lepszy.
Zarzuciłem swój płaszcz i zjechałem na dół do miasta. To był dość nieszczęsny widok – ludzie tłoczyli się tu i ówdzie, kręcąc się koło wielkich budowli z których leciał szary dym zanieczyszczający powietrze. Ich twarzy spowijał smutek. Byli tacy puści, szarzy… Pomyślałem, że świat z kompetentnymi i miłymi osobami byłby wspaniały. Pomyślałem o tym dokładnie.
Nim się odwróciłem, po ulicach spacerowali sami uśmiechnięci ludzie. Każdy szedł dziarskim krokiem, raz po raz zaczepiając innych przechodniów i pogodnie rozmawiając. Podszedłem do jednego z nich. Na jego twarzy widniała błoga nieświadomość.
- Dzień dobry, proszę pana! Piękny mamy dzień, nieprawdaż! Doskonały na spacer! – przywitał mnie nieznajomy.
- Naprawdę, ładny, ładny, faktycznie. A czemu panu tak wesoło? Stało się coś dobrego? – zapytałem, testując poniekąd charakter jegomościa.
- Jak to? Przecież to sam świat jest taki dobry! Dlatego się nim raduję. To najlepsze miejsce we wszechświecie, nie znam lepszego.
- No pewnie, zwłaszcza, że nie był pan w żadnym innym. Pewnie zrodził się pan tutaj i umrze. Bez żadnych perspektyw, bez zwiedzenia tego co piękne. Z tego powodu będzie pan tylko pustą skorupą bez duszy. Zero doświadczeń – odparłem dość niemiło, nie siląc się na jakiś miły ton. Nie czekałem tylko na zaczepkę. To była najzwyklejsza odpowiedź na jaką było mnie stać.
- Hm… nie wiem jak to rozumować, ale w każdym bądź razie mam nadzieję, że kiedyś zwiedzę te miejsca. Pozdrawiam pana i żegnam. – nieznany mężczyzna odwrócił się skocznie i pobiegł wykrzykując „Co za piękna pogoda, nieprawdaż?”.
Oniemiałem z wrażenia. Nie, nie było to, czego oczekiwałem. Taki świat był zdecydowanie za słodki. Mdły. „Cholera, nawet nie mam z kim się pokłócić, a świat złożony z samych dobrych ludzi jest mdły, że aż chce mi się pawia puścić.”, zacząłem analizować w duchu.
Wróciłem do siebie i położyłem się na łóżku. Mój boski plan ingerowania w świat na razie się nie udał. Niepocieszony taką myślą zasnąłem. Obudziłem się dopiero następnego dnia. Nie poszedłem do pracy, bo nie miałem specjalnie jak pracować. Postanowiłem wykorzystać moje zdolności i zacząłem gdybać co warto by było zmienić.
- Polityka szczerze mnie nie obchodzi, inne sprawy też. Co może mnie uszczęśliwić? No tak, piękna kobieta. Zawsze tak jest, że nie mogę dorwać naprawdę ponętnej babeczki. Może to zmienimy. – wyszedłem na zewnątrz i skierowałem swe kroki do jakiegoś podrzędnego baru. Tam ujrzałem jedną z tych pięknych kobiet, które nigdy nie spojrzałyby na moje oblicze. Zacząłem rozmawiać o jakiś sensownych rzeczach, a owa kobieta sprowadzała dyskusję do żenującego poziomu. Biadoliła coś o jakiś szybkich furach, pieniądzach i makijażu. Wszelkie sprawy wyższej miary przemilczała, bo nie wiedziała specjalnie co powiedzieć. Za to chętnie chciała ze mną iść do siebie, na jakąś kolacje. Odmówiłem jej. Zasmucił mnie poziom, jaki prezentowała ta kobieta. Odszedłem od niej i zacząłem rozmawiać z drugą. Ta wydawała się niemal identycznym osobnikiem.
Szybko opuściłem lokal i znów wróciłem do siebie. „Co mi po takiej kobiecie, skoro jej poziom jest tak niski, że aż szkoda gadać?”, zastanowiłem się krótko. „To nic w porównaniu do pustki, jaką czułbym każdego dnia budząc się obok takiej podrzędnej istoty. Odpada” – dodałem w złości.
Mój ostatni pomysł wydawał się bardzo przemyślany, ale spalił na panewce. Zażenowany własnym brakiem pomysłów na twórcze wykorzystanie swoich zdolności znowu wpadłem w otchłań bezczynności. Zacząłem snuć dywagacje na różne tematy.
Tak upłynął drugi dzień. Porankiem trzeciego dnia doszedłem do wniosku, że wspaniałym rozwiązaniem byłoby brak wojen i żadnych konfliktów na ziemi. „To takie straszne. Ludzie mordują się nawzajem tylko po to, żeby zająć skrawek terenu bogaty w ropę”, pomyślałem. „Niech teraz stanie się inaczej”, dodałem. Włączyłem telewizor. Przełączyłem na kanał informacyjny…
- Przepraszamy, że znów przerywamy wiadomości. Mamy do przekazania przerażającą informację. W związku z wycofaniem wojsk ze wszystkich okupowanych państw i zaprzestanie ingerowania we wszystkie ekonomiczne aspekty nasz kraj dosięgnął kryzys.
- Cholera, tak źle, tak niedobrze. Z jednej strony to wspaniale, że nie umierają ludzie, ale z drugiej strony wojna wchodzi w skład życia na ziemi i funkcjonowania wszystkich ludzi… Paradoksalnie coś co jest złe, pozwala nam żyć w wygodnych warunkach. Coś trzeba poświęcić, żeby inni mieli lepiej. Tak już bywa. – wyszeptałem. Wstałem, spojrzałem na brudne niebo i przelatujące na nim samochody:
- Świat wydawał mi się zły. Teraz już wiem, że nie może być lepszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jednobarwna
Poczatkujący



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Nie 16:21, 01 Mar 2009    Temat postu:

Mi się podoba. Temat, fabuła, wykonanie. Jest w porządku.
Nic na świecie nie jest idealne. Wszystko ma wady i zalety. Tego nie da się zmienić. Nawet jeśli próbowalibyśmy. Ale po co? Czy naprawdę chcielibyśmy żyć w perfekcyjnym świecie, w którym wszystko jest ''gładkie i lśniące''? Oczywiście, że nie! Jednak to nie znaczy, że moglibyśmy choć trochę ulepszyć świat. Razem możemy tworzyć coś lepszego. Tak, aby ludziom i innym istotom żywym żyło się lepiej. Wystarczy ''chcieć''.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raphael
Mistrz pisania;)



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nieopodal Łodzi

PostWysłany: Wto 22:02, 24 Mar 2009    Temat postu:

Mnie również. Pomysł jest oryginalny, a zarówno dotyczy wielu z nas, bo któż nie marzył o mocy "słowo stało się ciałem"?

Co do utopii, to ludzie już dawno odkryli, że szczęśliwe społeczeństwo, to chore społeczeństwo. Ludzie nie są stworzeni do szczęścia, niestety... Prawdziwe szczęście istnieje tylko w niebie, bo tylko tam nie nuży. Bo ludzie nie znoszą nudy; potrzebują odmian.

Ciekawe opowiadanie. Jestem na tak!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Starsze jednoczęściówki. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin